Targi książki w Krakowie 2018 - PODSUMOWANIE
W tym roku odbyły się 22. Miedzynarowe targi książki w Krakowie. Nie był to mój pierwszy raz na krakowskich targach, ponieważ przyjechałam na nie już trzeci raz z rzędu. W tamtym roku byłam bardzo zawiedziona organizacją, a raczej jej brakiem. Zacznijmy lepiej od samego początku. Tak jak już wcześniej pisałam w jednym z postów, na targach byłam w niedzielę.
Sam dojazd nie sprawił mi większych kłopotów, ponieważ razem z chłopakiem mieszkamy dość blisko Krakowa, więc dojechaliśmy tam w około godzinę. Jak to ja, musiałam zaspać i całe pakowanie musiało odbyć się w super szybkim tempie. Bardzo mi zależało, aby być na targach przed jedenastą, ponieważ bardzo chciałam zdążyć do jednej z autorek. Jak już wiecie, plan się troszeczkę nie udał i miałam trzydzieści minut spóźnienia, gdzie autorka miała być tylko do dwunastej. W ciągu kolejnych trzydziestu minut w ekspresowym czasie poszłam po zawieszkę dla blogerów, po czym biegliśmy do szatni, która była na samym końcu hali. Moim zdaniem było to bezsensowne... Po co umieszczać sztanię w tak niepraktycznym miejscu? Nie wspominając już o tym, że kolejka była niemiłosiernie długa. Do końca spotkania zostało mi około dwadzieścia minut, więc musiałam jak najszybciej przebiec jedną halę, wpaść do drugiej i tam szukać stanowiska Melissy Darwood. Na szczęście zdążyłam, udało mi się zrobić zdjęcie z autorką i odebrać drugi tom cudownej serii jej autorstwa.
Następnie po dość wyczerpującym początku chciałam udać się po autograf od autorki "Czerwonej królowej", lecz zrezygnowałam po zobaczeniu kolejki do niej. Razem z chłopakiem uznaliśmy, że pójdziemy pozwiedzać oraz na "małe" zakupy, które zajęły nam około 4 godziny. Odwiedziliśmy wiele wydawnictw i księgarni, ale zakupy zrobiłam tylko z czwartej strony, gdzie obsługa była bardzo miła, ale również u Wydawnictwa Kobiecego, gdzie byłam zaskoczona dziewczynami ze stoiska. Znalazły czas, aby streścić mi każdą książkę z ich wydawnictwa oraz poleciły mi wiele cudownych historii. Prawie płakałam ze śmiechu, kiedy kazały usiąść Michałowi i poczekać, aż wybiorę wszystkie książki z stoiska . Kobiety mają moc! Kupiłam tam sporo pozycji, za co dostałam darmową torbę i cudowną koszulkę. Później miałam zamiar jeszcze wrócić na spotkanie z autorką "Czerwonej królowej" - Victorią Aveyard, lecz po tych czterech godzinach byłam już bardzo zmęczona i moje samopoczucie się pogorszyło, dlatego odpuściłam sobie ten autograf, czego bardzo żałuję, ale po prostu nie wytrzymałabym w kolejce, która z czasem zrobiła się jeszcze dłuższa. Podsumowując, z targów jestem zadowolona, moim zdaniem było lepiej niż rok temu. Minusem była na pewno szatnia i parking który był po dwadzieścia złotych, jak dla mnie to trochę za dużo, dlatego wolałam stanąć pod galerią i w tą okropna pogodę przejść się na tragi. Jeszcze jedną wadą były długie kolejki, aby dostać się do niektórych księgarni. Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że w końcu po trzech latach blogerzy dostali przywieszki.
Szczerze wam je polecam, głównie ze względu na fajnych ludzi! Za rok na pewno się znowu na nich pojawię, a jeśli jesteście ciekawi jakie książki kupiłam na tych i katowickich targach to zapraszam za niedługo na Book Haul!
Sam dojazd nie sprawił mi większych kłopotów, ponieważ razem z chłopakiem mieszkamy dość blisko Krakowa, więc dojechaliśmy tam w około godzinę. Jak to ja, musiałam zaspać i całe pakowanie musiało odbyć się w super szybkim tempie. Bardzo mi zależało, aby być na targach przed jedenastą, ponieważ bardzo chciałam zdążyć do jednej z autorek. Jak już wiecie, plan się troszeczkę nie udał i miałam trzydzieści minut spóźnienia, gdzie autorka miała być tylko do dwunastej. W ciągu kolejnych trzydziestu minut w ekspresowym czasie poszłam po zawieszkę dla blogerów, po czym biegliśmy do szatni, która była na samym końcu hali. Moim zdaniem było to bezsensowne... Po co umieszczać sztanię w tak niepraktycznym miejscu? Nie wspominając już o tym, że kolejka była niemiłosiernie długa. Do końca spotkania zostało mi około dwadzieścia minut, więc musiałam jak najszybciej przebiec jedną halę, wpaść do drugiej i tam szukać stanowiska Melissy Darwood. Na szczęście zdążyłam, udało mi się zrobić zdjęcie z autorką i odebrać drugi tom cudownej serii jej autorstwa.
Następnie po dość wyczerpującym początku chciałam udać się po autograf od autorki "Czerwonej królowej", lecz zrezygnowałam po zobaczeniu kolejki do niej. Razem z chłopakiem uznaliśmy, że pójdziemy pozwiedzać oraz na "małe" zakupy, które zajęły nam około 4 godziny. Odwiedziliśmy wiele wydawnictw i księgarni, ale zakupy zrobiłam tylko z czwartej strony, gdzie obsługa była bardzo miła, ale również u Wydawnictwa Kobiecego, gdzie byłam zaskoczona dziewczynami ze stoiska. Znalazły czas, aby streścić mi każdą książkę z ich wydawnictwa oraz poleciły mi wiele cudownych historii. Prawie płakałam ze śmiechu, kiedy kazały usiąść Michałowi i poczekać, aż wybiorę wszystkie książki z stoiska . Kobiety mają moc! Kupiłam tam sporo pozycji, za co dostałam darmową torbę i cudowną koszulkę. Później miałam zamiar jeszcze wrócić na spotkanie z autorką "Czerwonej królowej" - Victorią Aveyard, lecz po tych czterech godzinach byłam już bardzo zmęczona i moje samopoczucie się pogorszyło, dlatego odpuściłam sobie ten autograf, czego bardzo żałuję, ale po prostu nie wytrzymałabym w kolejce, która z czasem zrobiła się jeszcze dłuższa. Podsumowując, z targów jestem zadowolona, moim zdaniem było lepiej niż rok temu. Minusem była na pewno szatnia i parking który był po dwadzieścia złotych, jak dla mnie to trochę za dużo, dlatego wolałam stanąć pod galerią i w tą okropna pogodę przejść się na tragi. Jeszcze jedną wadą były długie kolejki, aby dostać się do niektórych księgarni. Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że w końcu po trzech latach blogerzy dostali przywieszki.
Szczerze wam je polecam, głównie ze względu na fajnych ludzi! Za rok na pewno się znowu na nich pojawię, a jeśli jesteście ciekawi jakie książki kupiłam na tych i katowickich targach to zapraszam za niedługo na Book Haul!
Tylko te tłumy :(
OdpowiedzUsuńTłumy były denerwujące
UsuńRównież byłam w tym roku ;) Najbardziej mi zależało na zakupie świeczki (ostatecznie jednak kupiłam zakładki) i na autografie pani Marty Kisiel ;)
OdpowiedzUsuńJa moje zdobycze pokaże już niebawem ;)
Usuń